22 wrz 2009

nasz domek w budowie :-))))))



Posted by Picasa


Specjalnie na prośbę Kasi, zamieszczam tu aktualny stan budowy naszego domu. Powoli , krok po kroku, przyjmuje już postać realnego miejsca ,w którym "zacumujemy" całą rodzinką. Nie możemy się już doczekać!!

20 wrz 2009

Kiekrz wieczorową porą... u schyłku lata











Posted by Picasa

sporty "ekstremalne" ;-))

skoki z rusztowania na budowie,
jazda na rolkach w skate parku, czy

wspinaczka na drzewa - to zdecydowanie męskie sporty!
Posted by Picasa

12 wrz 2009



Posted by Picasa

ulotne wakacyjne chwile :-))




Posted by Picasa

dotknąć skał...




Posted by Picasa

" Taki tam spokój...na gór zbocza
światła się zlewa mgła przezrocza,
na senną zieleń gór...
O ścianie nagiej, szarej , stromej,
spiętrzone wkoło skał rozłomy
w świetlistych zasnęły mgłach...
Patrzę ze szczytu w dół:
pode mną przepaść rozwarła
paszczę ciemną - patrzę z dolinę, w dal
i jakaś dziwna mię pochwyca
bez brzegu i bez dna tęsknica,
niewysłowiony żal. "
K.P Tetmajer

"Skądkolwiek wieje wiatr, zawsze ma zapach TATR" !

Posted by Picasa

"... I do tych skał się zwróć,
ku stawom, halom gnaj,
i pozdrów mi po tysiąckroć
mój cały górski kraj..."
K.P. Tetmajer

...i gnałyśmy we trzy, spragnione widoku naszych kochanych Tatr, co sił , z bijącym sercem i nieopisaną tęsknotą za górskim szlakiem wśród skał! Miałyśmy śmiałe plany na najwyższe szczyty Słowackich Tatr, potrzebny sprzęt i budziki , które niemiłosiernie wyrywały nas ze snu o 5 rano..., i cóż, nic nie zapowiadało sromotnego pecha, który towarzyszył naszej "wyprawie " przez cały tydzień.
A rozpoczęło się tak niewinnie, w pierwszym dniu, kiedy to w drodze do Haty Teryho, odpadła mi podeszwa od buta, nie wiedzieć dlaczego??!! Wcześniej nic nie wskazywało na to ,że mogą być z nią jakieś problemy, mimo iż butki były już wysłużone! Połowę trasy do schroniska szłam już prawie w samej skarpecie i byłam potwornie poirytowana (delikatnie mówiąc)!!Ten incydent pokrzyżował nasze plany zdobycia LODOWEJ PRZEŁĘCZY; zdrowy rozsądek nie kazał mi iść dalej z powodów oczywistych, a moje drogie przyjaciółki nie zostawiły mnie samej...mimo,że nalegałam...jeden za wszystkich -wszyscy za jednego... !
Następne dni upływały nam na czekaniu na lepszą pogodę. Deszcz lał, mgła schodziła w doliny, powyżej 1500 mnpm nie było nic widać. Nie udało nam się wejść na POLSKI GRZEBIEŃ i MAŁĄ WYSOKĄ, niebezpiecznie było też pokusić się o RYSY czy KRYWAŃ. No cóż, i tak byłyśmy szczęśliwe,że mogłyśmy tam po prostu BYĆ!!
Myślałyśmy ,że już nic gorszego podczas naszego wyjazdu nie może nas spotkać, a jednak. Podczas zejścia z KOPROWEGO szczytu, Agnieszka przewróciła się i złamała rękę. Notabene, to jedyny szczyt, na który udało nam się wejść mimo deszczu, zimna ( na szczycie ok 5-7 stp.) i prawie zerowej widoczności - tym większa nasza radość. Fatalna sprawa - cierpienie Agi, stres o jej zdrowie, szpital w Zakopanem i gips z obciążeniem -ufff, tego było już za wiele!
Ostatni dzień Aga spędziła na odpoczynku, a Asia i ja podreptałyśmy w górki, chciałyśmy jeszcze zobaczyć, poczuć i dotknąć te niedostępne dla nas w tym roku Tatry. Widok z PRZEŁĘCZY POD OSTRAWĄ był cudowny, nie mogłyśmy zebrać się do powrotu, chłonęłyśmy to piękno, które nas otaczało!
Mimo wszystko nie chciałyśmy stąd odjeżdżać...ale cóż , takie życie. Wszystko dzieje się po coś, a my mamy nadzieję, że za rok tu wrócimy i spróbujemy z pokorą ponownie stanąć na szlaku!
Pozdrawiam Was, moje drogie PRZYJACIÓŁKI GÓR!!

" Ważne nie , to czego dotknąłeś,
ale to , co czułeś, dotykając."

11 wrz 2009

z pokładu POL 29475...cd

Ale się zapuściłam, ekstremalny lipiec wraz z maratonem żeglarskim już dawno za nami a ja dopiero teraz uzupełniam braki w sprawozdaniu… nie dobrze, oj nie dobrze :-( Zaprzysięgłam więc sobie ,że już więcej nie dopuszczę do takiego stanu rzeczy i postaram się pisać na bieżąco.
Dopłynęliśmy szczęśliwie do portu, po wyczerpujących zmaganiach w Pucharze Europy, które kończyły cykl naszych dużych imprez na Kiekrzu . I cóż by tu dodać? Wynik sportowy pozostawia pewien niedosyt, bo trudno określić czy 10 miejsce to sukces czy porażka?! Rewelacyjnie pływający Belgowie byli „nie do wyjechania” (jak mówią żeglarze…)! Musimy się jeszcze wiele nauczyć, żeby ścigać się z najlepszymi załogami Europy. Ale niesłychanie cieszy nas pierwszy wyścig, który zakończyliśmy na 3 miejscu i kto wie, co by było, gdyby całe regaty odbyły się przy naszej „dwójeczce” (2 w skali Bft)… no cóż… trzeba nam zdecydowanie szukać dobrego ustawienia łódki na silne wiatry!!
Mamy nadzieję ,że może w przyszłym sezonie, z nowymi żaglami i entuzjazmem sięgniemy po nowe wyzwania.
A’prpos … SZUKAMY SPONSORA :-)))





„Kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki.”
Paul Michael Zulehner